Witajcie : ) !
Wróciłam zadowolona, wypoczęta i większa o conajmniej kilogram;)
Najważniejsze w pogodzie jest,aby nie padał deszcz ani śnieg(dla mnie),nie potrzebuję upałów,wymagam bezdeszczowej aury ; )
Dzień 1
Pierwszy dzień (poniedziałek) był bardzo słoneczny.Ale zmęczeni podróżą ucieliśmy sobie drzemkę, a później wyruszyliśmy w trasę. Pierwszą górką była Gubałówka: ) Znając górską pogodę wzięłam ze sobą kurtkę przeciwdeszczową,która na szczęście nie przydała sięJ
Na szczycie Gubałówki zajadaliśmy się grillowanymi oscypkami z żurawinką(pycha):).
Na pierwszy obiad wybraliśmy się do Karczmy Przy Młynie. Bardzo klimatyczne miejsce:
-drewniany domek
-dużo starych zdjęć starych górali ;)
-obsługa mówiąca gwarą podhalańską.
Niestety w takich karczmach dominuje jadło regionalne (dużo mięsiwa), za którym nie przepadam(zwłaszcza za baraniną itp.). Zawsze ,kiedy nie jestem pewna jadłospisu wybieram zestaw dziecięcy (frytki, paluszki rybne/fileciki z kurczaka,surówka). Taki zestaw jest najbardziej pewny:)
Nie odbiegając od przyzwyczajeń zamówiłam ZESTAW DZIECIĘCY. Zawsze kiedy go zamawiam na twarzy przyjmujących zamówienie pojawia się uśmiech ; )
Po zjedzeniu wybraliśmy się na Krupówki (uwilbiam je,to nie odłączny element Zakopanego). Wybraliśmy się do kawiarni Costa Coffe. Powtórka z rozrywki,nie znając smaków napojów serwowanych przez tą kawiarnię,zamówiłam lubianego przeze mnie Żółwia (Turtle), znanego z Coffe Heaven.
Dzień 2
Nie mogło być tak pięknie, rozpadał się deszcz. Jednak stwierdziliśmy,że z cukru nie jesteśmy i idziemy na Halę Gąsienicową. Wychodzimy z domu,a na zewnątrz siarczysty deszcz. Zmiana planów. Konsultacje z wujkiem GOOGLE i jedziemy na Słowację do Tatralandii : )
Nie tylko my wpadliśmy na taki pomysł, wielu Polaków wybrało tą opcję, więc na basenie było mnóstwo ludzi.
Z okazji,że Tatralandia to w większości odkryte baseny,a na Słowacji padał deszcz i było 10 stopni C,na początku troszkę zmarzliśmy.
Siedziąc w wodzie,która miała prawie 40 stopni C, dziwiłam się ludziom,że w takim zimnie biegają w strojach po dworze. Ale po 30min miałam dość siedzenia i sama do nich dołączyłam : ) Te zjeżdzalnie to niezła frajda. Zwłaszcza szachownica,z której pędzi się 39/40 km/h.
Wybawiłam się za wszystkie czasy i podniosłam poziom adrenaliny do maksimum :D
Wykupiliśmy FUN PACKET, więc mieliśmy dostęp do wszystkich zjeżdżalni. Packet ALL INCLUSIVE zawierał wejścia na saunę, strefę Wellness. Niestety kosztował 50euro, gdzie my za swój zapłaciliśmy po 20euro od osoby.
Chciałam skorzystać z sauny (dodatkowo płatna 8euro),ale niestety nie było wolnych miejsc, wpuszczano 60 osób, nie załapałam się.
Stwierdziłam,jak nie sauna to idę na masaż(5euro za 10minut,masaż sportowy),ale pani poinformowała mnie,że trzeba się zapisać na taki masaż wcześniej oraz,że nie ma już miejsc. Super!
Więc dołączyłam do chłopaka i zjeżdżaliśmy razemJ Trochę zdarłam sobie pośladki od tych zjeżdzalni,ale było bardzo fajnieJ
Drugi obiad w Sphinxie(sprawdzona restauracja-zawsze tam jemy,gdy jesteśmy w zZakopanem). I tutaj małe spostrzeżenie: we Wrocławiu w Sphinxie(Arkady,Pasaż,Rynek) dają okrutnie ohydne jedzenie, a w Zakopanem jest pysznie. Nie wiem dlaczego tak się dzieje...
Wybrałam pizzę wegetariańską,nie zjadłam całej ;)
Dzień 3
Brak słońca,brak deszczu. Wyruszamy na Halę Gąsienicową z Zakopanego w kierunku Kuźnic. Po drodze mijamy zespół dworków, fontannę. Droga jest ciężka, tłum ludzi utrudnia wejście, bo nie znają zasad poruszania się do szlakach(????).
Na początku droga wydawałasię łatwa,ale od pewnego momentu z trudem oddychałam reguralnie :p
Postoje na 3 minuty i idziemy dalej. Z góry widać piękne widoki! Warto było się natrudzić. Skręcamy naHalę Gąsienicową po to,aby za moment zachwycić się ogromem gór oraz pięknym krajobrazem.
Wracaliśmy już inną drogą, trochę trudniejszą, bardziej stromą.
I własnie podczas tego marszu moje ukochane Conversy dały mi popalić. Pod koniec zrobił mi się odcisk na czwartym palcu u stopy, but uciskał na tego palca i sprawiał niezły ból. Ale doczłapałam się do samochoduJ
Obiad trzeci zjedliśmy w Zbójnickiej Chacie(czy jakoś tak) na Krupówkach. Lubię tam siedzieć, bo atmosfera jest taka domowa,można siedzieć na starych łóżkach (przy odrobinie szczęścia). Jedzenie mają dobre, ale porcje bardzo małe i drogie. Zamówiłam pstrąga grillowanego z masłem i ziołami.Był przepyszny,ale nie zapełniam swojego żołądka. Więc póxniej poszliśmy do kawiarni Jagoda na deserki.
Na Krupówkach zwerbował nas gang pluszaków:P Królik złapał mnie i wydał polecenie chłopakowi robienia zdjęć. Zrobił kilka, później ja jemu. Królik powiedział,abyśmy zostawili coś na marchewkę. Podeszłam do drugiego pluszaka(dziwny miś koala) i myśląc,że przyjmują ,,CO ŁASKA” wręczyłam 5zł. Na to miś: Dychę!Tak jak królik mówi. Speszyłam się i zaczęłam szukać tych jeszcze 5złotych. Dałam wszystkie drobne (zaczynając od 5gr), doszłam do 8zł i miś zrezygnował z reszty kwoty. Więc zapłaciłam 8zł za zdjęcia z królikiem od którego było czuć MOCNO potem : )
Dzień 4
Z okazji,że moje stopy były obolałe,a na palcu był odcisk,który dawał się we znaki, ubrałam sandałyJi tak w sandałach wybraliśmy się z Doliny Kościeliskiej do Doliny Chochołowsiej czarnym szlakiem. Początkowo mieliśmy przejść Dolinę Kościeliską, ale zobaczyłam kolonię dzieci,które idą w stronę Chochołowskiej,zrobiło mi się wstyd. Dzieci dadzą radę,a ja nie? I poszliśmy: ) Dzieci marudziły, jedno płakało.
Szliśmy z tą grupką przez jakiś czas,ale później wyprzedziliśmy wszystkich i szliśmy sami. Na tym szlaku spotkaliśmy niewiele osób, w porównaniu do innych,często uczęszczanych szlaków.
Szliśmy z tą grupką przez jakiś czas,ale później wyprzedziliśmy wszystkich i szliśmy sami. Na tym szlaku spotkaliśmy niewiele osób, w porównaniu do innych,często uczęszczanych szlaków.
Ludzie,których spotkaliśmy z niepokojem patrzyli na moje sandałki J Jedna pani powiedziała,że tamsię i dzie tak bardzo pod góręi jest ciężko. Moje sandałki wyprzedziły pana uzbrojonego w odzież z Bergsona, kijki, specjalistyczne obuwie trekkingowe itp. Byłam z siebie dumnaJ
Momentami było stromo,ale nie było aż tak ciężko.
Niestety ta trasa nie była atrakcyjna krajobrazowo. Najpiększniejszy był moment,kiedy wyszliśmy z lasu,a przed nami pojawiła się piękna polana z jedną bacówkąJ
Obiad 4 zjedzony w Sphinxie- sałatka z łososiem. Była przepyszna,a łososia było bardzo dużo J
Dzień 5
Ostatni dzień postanowiliśmy spędzić spokojniej., na zwiedzaniu zabytków. Niestety Podhale nie posiada zbyt wieelu zabytków architektury, więc obraliśmy za cel:
-Dwór Tetmajerów
-Tishnerówka- Dom pamięci Ks. Tishnera
-zamek w Niedzicy
Niestety zwiedzanie Dworu Tetmajerów trwało może 20min, szkoda. Pani przewodnik zbyt wiele nie opowiedziała.
Ponad godzinę spędziliśmy w Tishnerówce. Pani najpierw nam opowiedziała historię księdza, później zapoznaliśmy się z jego rzeczami osobistymi i doczytaliśmy trochę historii, a na koniec puszczono nam film o tej postaci.
Następny punkt to zapora w Niedzicy. Na zamku już kiedyś byliśmy, więc poszliśmy zobaczyć sławetny rysunek 3D na zaporze. Niestety nie zrobił na mnie wrażenia. Może gdybym patrzyła na to z góry, wrażenia byłyby inne...
Wybraliśmy się jeszcze do Bacówki,gdzie zakupiliśmy sery i oglądaliśmy czuwające owczarki : )))
Obiad 5 zjedliśmy znowu w Sphinxie- sałatka z boczkiem i serem pleśniowym lazur. Poprosiłam o wersję bez boczku. Sałatka była przepysznaJ
Oscypek :)) |
Dzień 6
Mieliśmy wstać po 4,żeby wyjechać wcześniej,ale budzik nas nieobudził.Wstaliśmy przed 6J Na szczęście korków nie było, tylko przed Wrocławiem na A4 przed bramkami,staliśmy może 15minut.
Szoda,że takie chwile trwają tak krótko.Bardzo lubię Tatry,Zakopane.Kojarzą mi się z dzieciństwem i spędzonymi chwilami z rodzicami i siostramiJ Mam ogromny sentyment do tych miejscJ !
Żegnajcie Tatry!
Buziaki dla tych, co dotrwali do końca;)
P.S- zaczynam uczyć się do poprawki,niestety przytrafiła mi się jedna dwója,która popsuła mi moją piękną średnią ;)
Świetny reportaż :) a słońce najpiękniej świeci na tych zdjęciach, gdzie się uśmiechasz :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
Usuńdobrze, ze wyjazd sie udal :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam góry i te widoki :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia;) Cieszę się, że wypoczęłaś;)
OdpowiedzUsuńjak tam pieknie! lubie takie wycieczki!
OdpowiedzUsuńTatry są piękne,a jest jeszcze tyle nieodkrytych miejsc:)
UsuńPiękne zdjęcia. :) Dawno nie byłam w górach.
OdpowiedzUsuńniezła fotorelacja będziesz miała pamiątkę :) ja bym chętnie wybrała się znów do tatralandii.. tylko te ceny! masakra;/
OdpowiedzUsuńTrzeba je wywołać jeszcze:)
UsuńNiestety ceny na europejskim poziomie;)
Ale świetne sprawozdanie z wakacji w Zakopanem - dotrwałam do końca :))) Kocham Zakopane i sama się tam wybieram we wrześniu. Zdjęcia cudowne!
OdpowiedzUsuńWrażenia: pluszaki ładni zdziercy...Ale sprytu nie można im odmówić ;) 1 kg na plusie to prawie nic :) Conversy: ja mam wersję do kostki, skórzaną - mówiąc krótko: MASAKRA... pięty obcierają mi okrutnie, nie przepadam za tymi butami... :///
Domek z fotki 4 od dołu - śliczności, uwielbiam takie bajkowe, górskie budyneczki - sama chętnie bym w takim zamieszkała :)
Cieszę się,że wytrwałaś :) Już Ci zazdroszczę tego wyjazdu! Chciałabym być tam kilka razy w roku.
UsuńPluszaki są poczciwi i sprytni, trzeba uważać:P
Szkoda,że Conversy Ci nie służą:/ Swoje mam już ponad 2lata(również skórzane do kostki), nigdy krzywdy mi nie wyrządziły,aż do tego odcisku.
super wyprawa:)))
OdpowiedzUsuńrewelacyjne zdjęcia:))))))
aż skusiłam się by pojechać do Zakopanego
Bardzo ciekawy blog, miły dla oka, lekko się czyta.
OdpowiedzUsuńBędę częściej wpadać :).
Zapraszam do mnie.
wspaniale spędzony czas, piękne zdjęcia zwłaszcza te z górskich szlaków achh tylko pozazdrościć takich widoków ;)
OdpowiedzUsuńGóry są bajeczne, pokazałaś je od wielu pięknych stron. Dziękuję za świetne zdjęcia :*
OdpowiedzUsuńI życzę Ci miłej nauki.
Dziękuję:*
UsuńPiękne widoki :> !!
OdpowiedzUsuńzazdroszczę wyjazdu :)
OdpowiedzUsuńWidać, że dobrze się bawiłaś i wypoczęłaś. :)
OdpowiedzUsuńZawsze wybierałam morze, ale być może pora na zmiany :)
uwielbiam Zakopane, a dolina koscieliska jest przepiekna:)zazdroszce wyjazdu:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko:)
It looks so beautiful there. Those views must have been absolutely breathtaking.
OdpowiedzUsuńI'm having a giveaway on my blog. If you have time please stop by and enter. Sunny Days and Starry Nights
Thank you :)
UsuńO świetny blog *.* i zdjęciaa ! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :) ostatni post bardzo mi zależy - proszę o subskrypcję !!! :)
http://miedzy-rzeczywistoscia-a-fantazja.blogspot.com/
rozwaliłąś mnie z tym misiem :P
OdpowiedzUsuńPiękne fotki ;) a fu, nie lubię oscypków :p
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, widać że miło spędziliście czas :)
OdpowiedzUsuńA misiowi było powiedzieć żeby używał antyperspirantu ;)
Ooo, kurcze! Fantastycznie to wszystko opisałaś, prawdziwa obfita relacja z podróży! :) Jak przeczytałam początek o pogodzie to jakbym słyszała swoje słowa, gdy wyruszaliśmy na jednodniową wycieczkę na Babią Górę - "żeby tylko nie padało, żeby tylko nie padało". :D Uwielbiam górskie widoki, zresztą oscypki również! :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o Zarę to zdecydowanie cena tych ubrań nijak się ma do ich rzeczywistej wartości, pod względem jakości materiałów, niestety. Na chwilę obecną mówię Zarze "nie", ale może moje nastawienie się zmieni, bo np. ceny się zmienią. "Nigdy nie mów nigdy". :)
Cieszę się,że relacja się Tobie spodobała :)Najważniejsze,żeby nie padał deszcz,bo jak się rozpada to plany zwiedzania spłoną,a raczej utoną: )
UsuńOczywiście, mam kilka rzeczy z Zary,ale uważam,że zapłaciłam za te rzeczy kwotę odpowiadającą jakości(udało się znaleźć w miarę dobre jakościowo ubrania za kwotę nie aż tak wysoką znowu). Nie można nastawiać się od razu na nie,prawda?:)
zapraszam na dalszą część sesji;)
OdpowiedzUsuń